Upadek gwiazdy                                update: 18-01-2005
 page 4             poprzednia strona1 2 3 4 5 z 5 | następna strona

I touched real Ro80 by chance! I went with sixteen friends from Automobilklub Wielkopolski to Moto-Veteran-Bazaar in Lodz yesterday. I hadn’t motorbike so it was typical meeting and spy journey ;-) read more >

Puszka Pandory

Pierwsze miesiące po debiucie NSU Ro80 były obiecujące. Wóz obsypały nagrody, włącznie z prestiżowym tytułem "Samochód Roku 1968".

Poziom produkcji w nowych zakładach w Heilbronn miał wynieść 50 sztuk dziennie. Niestety, w najlepszym roku 1969 produkcja na krótko sięgnęła 25 sztuk dziennie i zaczęła spadać. Ro80 było za drogie. Mała skala produkcji i nietypowe technologie podbiły cenę do 14,150 DM (Mercedes 200 W115 kosztował 11,000 DM). I to był dopiero początek wydatków. NSU zżerało 11-16 l benzyny 92-oktanowej na 100 km, a na dokładkę 1-1,5 l oleju na 1000 km! Było też na bakier z limitami toksyczności spalin. "Truło" jak wycofywane z produkcji dwusuwy.

Równolegle z Ro80 pracowano nad mniejszym modelem NSU 1700 (K-70), też z przednim napędem, lecz z konwencjonalnym 4-cylindrowym silnikiem. Niestety, NSU Motorwerke AG mocno obciążone od kilku lat wielkimi kosztami projektów nowych aut, badań nad silnikiem Wankla i budową fabryki w Heilbronn, stanęło na progu bankructwa. W marcu 1969 roku akcje NSU przejął koncern Volkswagena. "Rozkazem" z Wolfsburga wstrzymano premierę K-70 zaplanowaną na salonie w Genewie.

Kilkanaście miesięcy po premierze stacje obsługi NSU-Audi zaczęły przyjmować Ro80 z niesprawnymi silnikami, z miesiąca na miesiąc było ich coraz więcej! Listwy uszczelniające rotory zużywały się o wiele za szybko. Wada dotknęła połowę aut, które przekroczyły przebieg 50 tys. km. Niektóre silniki "padały" już po 20 tys. km!

W czym tkwił problem? Inżynierowie świetnie przygotowali silnik Ro80 do wytężonej wielogodzinnej pracy na autobahnach. Ale nie przewidzieli, że właściciele luksusowych NSU będą na co dzień używać ich jak małolitrażowych autek. Jeździć po parę kilometrów do pracy, lub na zakupy. Spacerowo i delikatnie. Zabójczo delikatnie...

Na nieszczęście stalowe listwy uszczelniające rotory silnika KKM-617 były dociskane do gładzi głównie ciśnieniem gazów w komorach spalania. Działały dobrze tylko przy dość dużych obrotach i wysokiej temperaturze. Inaczej, przylegały do gładzi z dużymi luzami i "przepuszczały" ciśnienie. To dlatego na biegu jałowym silnik Ro80 stukał metalicznie jak zepsuta maszyny do szycia. Ale im szybciej się jechało, tym ciszej pracował. Na dodatek trzy biegi utrudniały dobór optymalnych obrotów, a hydrokinetyczne sprzęgło pozwalało do woli katować Wankla ruszaniem i powolną jazdą na trójce. Skutek? Za duże luzy prędko niszczyły, i gładź cylindrów, i listwy uszczelniające. Silnik dobijały też "wycieczki" na czerwone pole obrotomierza (ponad 6500 obr/min). "Nagrzeszyły" także stacje obsługi. Niektóre nie radziły sobie z serwisem silników Wankla. Oględziny zdefektowanych silników wykazywały, że zdecydowana większość miała źle wyregulowane gaźniki i aparaty zapłonowe. Gdy kłopoty z uszczelnieniami wyszły na jaw, wielu cwanych właścicieli Ro80 z premedytacją zarzynało silniki tuż przed końcem gwarancji (30 tys. km lub 18 miesięcy), jeżdżąc bez oleju.


Specjaliści od silnika Wankla zajęli się problemem w 1969 r. Zasymulowali warunki krytyczne. Zakładowe egzemplarze Ro80 tygodniami krążyły po okolicy według ściśle określonego scenariusza. Po zimnym rozruchu przejeżdżały 1,5 km z fabryki do wsi Hassenmuhle. Tu kierowcy długo raczyli się kawą z termosów, gawędzili, palili papierosy, zaś auta stygły, by znów zaliczyć zimny rozruch i pokonać 1,5 km z powrotem do fabryki. Po serii takich wycieczek silniki rozbierano, aby sprawdzić stan listew uszczelniających. W akcji "Hassenmuhle" wzięło udział 450 pracowników fabryki. W sumie przetestowano 1000 silników, sprawdzając różne rodzaje uszczelnień rotorów.

Na efekty badań nie trzeba było długo czekać. W 1970 r. silnik Ro80 dostał tytanowe listwy uszczelniające. Zmieniono przepływu płynu chłodzącego w jego kadłubie i zastosowano pojedyncze świece zapłonowe. W układzie wydechowym znalazł się pra-przodek współczesnego katalizatora. Dodano brzęczyk przekroczenia maksymalnych obrotów. Teraz usprawniony silnik Ro80 spełniał surowe normy toksyczności spalin i łatwo osiągał przebiegi 150 tys. km i więcej, bez większych napraw. Jednak straconej reputacji nie udało się już naprawić…

  poprzednia strona

1 2 3 4 5 z 5

 | następna strona